burn baby burn - 2008-02-26 14:47:23

+ PROLOG +



    Slonce dogasalo... Góry, widoczne daleko na horyzoncie polykaly ognista kule,
walczaca ostatkiem sil. Czerwono krwista poswiata, rozblyskiwala nad pustynia - dajac znak,
ze swiat w krótce pochlona ciemnosci. Ciemnosci, w których nigdy juz nie mial siê zrodzic blask switu...

Ryk rogow, wtórujacy rytmicznym uderzeniom w bebny... nad wyraz kontrastowal z majaca
lada chwila nadejsc, wszech ogarniajaca cisza nocy.
Gromada ludzi tañczyla w okól ognisk. Agonia niesprecyzowanych ruchów, nikomu niezrozumiale
gesty, dziki, szalenczy taniec. Niczym - opetani, wili siê w okól siebie..
Niemalze kazdy w rêku trzymal jakas broñ - Wszelkiej masci: od prymitywnych palek, maczug,
mieczy z koscianymi trzonkami,buzdyganow, korbaczy, az po smiercionosne pistolety i karabiny.
Z ich ust dobywaly sie okrzyki, zlowrogie, wulgarne, pelne grozb slowa. Taniec zdawal sie pochlaniac ich calkowicie.
Nikt nie stal na strazy, czuli sie bezkarni, potezni, niepokonani. Swietowali.
Odniesli zwyciestwo nad wrogiem. Nikt nie mogl im teraz zagrozic.

Wraz z mrokiem nadchodzi i On. Niespiesznie, gdyz czas byl jego sojusznikiem.
Czas, odciskajacy swe pietno na wszystkim, wydawal sie nie okazywac nim wiekszego zainteresowania.
On... Wieczny, niezmienny przez eony. Bez twarzy, bez imienia... dziecko mroku.
Zblizyl sie do obozujacych na tyle blisko by moc sie przyjzec swej ofierze, a sam - pozostac dlan niezuwazalnym.
Zastygl w bezruchu, kontemplujac smiertlenych. Tacy slabi, bezbronni - wydani na jego pastwe.
Bez szans. A jednak bylo w nich cos pieknego - cos, dla czego warto bylo poswiecic jeszcze kilka chwil uwagi. Zycie.

Tej nocy pustynia tetnila zyciem. Nomadzi ucztowali. Raczac sie winem, spiewem, tancem...
sycili sie przychylnoscia losu. I choc wielu towarzyszy ponioslo ofiare, a pustynia wciaz pachniala krwia,
ich serca rozpalala, nieskrywana radosc. Walczyli by przezyc, by przetrwac
w tym wrogim swiecie i odniesli zwyciestwo! Tylko to mialo znaczenie, nikt nie rozpamietywal,
nie bylo chwil ciszy, placzu... tylko smiech i zabawa! radosc zycia!

Przeznaczenie mialo sie dopelnic. Cienista postac przyklekla lekko - kreslac w piasku - przeplatane mistycznym wzorem - kregi...
starozytne znaki, ktorych znaczenie niklo w pomrokach dziejow. Nikt juz nie pamietal kto i dlaczego je stworzyl.
Kto nadal im moc. Jeszcze tylko kilka kropel krwii, z rozcietego nadgarstka, kilka gestow i slowo,
tak bluzniercze i przerazajace, ze zadna zywa istota nie byla by w stanie go wymowic.
I stalo sie... rytual dobiegl konca, nalezalo tylko czekac.

Gwiazdy zaplonely dziwnym blaskiem. W okol zapanowala smiertelna cisza, nie bylo juz spiewu ani radosci,
ustalo odlegle wycie szakala, nawet muskanie delikatnymi zrywami pustynnej brzy - ucichlo. Czas stanol w miejscu,
a serca napelnila pustka, strach i nieokielznana rzadza zemsty!
Nie wiadomo, kto jako pierwszy wystrzelil, kto pierwszy wbil sztylet w plecy swego brata,
nie mialo to zreszta zadnego znaczenia. Jeszcze raz tej nocy poplynela krew...

Z oddali podziwial swe dzielo. Jaki paradox, ze ci, ktorzy tak pieknie holduja zyciu, z taka latwoscia je odbieraja.
Nienawisc, bol, cierpienie... sycil sie strachem umierajacych. Czul niemalze podniecenie,
gdy z pelnym niezrozumienia wzrokiem spogladali nan wierzac, ze to sama smierc zaszczycila ich swa obecnoscia.
Moze zreszta tak wlasnie bylo.
Za malo, wciaz malo... kilka chwil uniesienia i znow pustka... i bol. Potepiony na wieki.

Mezczyzna lezal na piasku. Ostatkiem sil probujac zaczerpnac powietrza, lecz oddech slabl, coraz plytszy, coraz wolniej...
Swiat wirowal, rosl to znow sie kurczyl, kalejdoskop barw, dzwiekow i smaku wrecz przytlaczal ogromem.
Totalny chaos zmyslow. Czul jakby tysiace malych istot rozrywalo go na drobne kawaleczki,
by pozniej znow zlozyc w jedna calosc... ale czy bedzie taki jak przedtem? Czy sie nie pomyla?
Reka? Noga? Brzuch? Czucie odeszlo... nadchodzil kres.
Nie! Jego dusze rozdzieral krzyk!
Poczul silny uscisk, ktos zblizyl sie do szyi, a gdy zapadal w sen... usta dotknela pierwsza kropla krwi.
Bol znow zaatakowal. Zwielokrotniony tysiąckrotnie, czul jak kazda komorka ciala umiera.
Cierpienie zdawalo sie nie miec konca... Agonia konajacego, przy pelnej jegoz swiadomosci... Tak rodzi sie WAMPIR.

...kim byl? Skad przybyl? Dokad odszedl? Nie wiem! Wiem natomiast co mi odebral i co ofiarowal.
podzielil sie ze mna wszystkim co posiadal: strachem, cierpieniem i nieskonczonym laknieniem krwi!
...czy jego ostatnia wola brzmiala by tak:
- Idz Ahnazarze, zanies im groze i smierc! Smutek i bol. Zwiastunie Zaglady, Zrodlo Chaosu!
A Twoje serce wciaz nie syte zemsty, za krzywdy wszechczasow!

RustyAngel - 2008-02-26 17:25:21

ooo no prosze rozkręcacie się :D faaajne ^^ mhroczne takie ^^

burn baby burn - 2008-02-26 17:37:10

To taka odpowiedz na wczorajsze wydarzenia ;>

DarkWeider - 2008-02-26 23:33:24

Fajne :)

burn baby burn - 2008-02-27 21:44:29

Ok - napisze cos jeszcze - moze odrobine bardziej sensacyjnego - a jak sie uda to i z jakimi dialogami ;>
Zeby nie bylo ze szefo tylko "emo-story" pisac umie :D

jasszczur - 2008-02-28 21:29:19

wyrabiasz sie jak spluczka w kiblu xD mam nadzieje ze bedziesz dalej pisal bo milo sie takie twory czyta:)

RustyAngel - 2008-02-29 21:03:50

ze tez ty zawsze musisz miec jakies toaletowe skojarzenia :p

FireBlade - 2008-09-26 21:30:48

historia dobra do poduszki ;P jak ktoś zasnąć nie może :D..

RustyAngel - 2008-09-27 16:23:39

no wlasnie... gdzie jest ciag dalszy??????

GotLink.plbiuro rachunkowe